Oczywiście ta teza nie jest oryginalna. Ale postaram się nieco zmienić założenie. Nie twierdzę, że jest to ostateczna prawda, przypuszczam: dla Moskwy największą nagrodą agresji na Ukrainę jest właśnie Półwysep. Korytarz do niego jako cel, jest bardzo pożądany, ale nie koniecznie wymagany. Tak samo, jak przedłużenie tego korytarza do Naddniestrza. Jego wycięcie, projekt “Noworosja”, a nawet zróżnicowane „republiki ludowe” – jest zadaniem pomocniczym. Miły bonus: uda się – dobrze, nie – nie jest źle. I w obu przypadkach, rzeczywista sprawa Krymu (ponownie podkreślam – nagrody głównej), będzie usunięta. I, jak pokazuje cały przebieg zdarzeń od momentu jego aneksji, te obliczanie spracowało.
Również należy dodać, że podbój półwyspu, mimo histerii “Krym nasz!” nie był rozpoczęty dla wzmocnienia ratingu Putina. Jestem pewien, że spin doktorowie z Kremla mogli znaleźć coś bezpieczniejszego i nie tak ryzykownego, jak po prostu zmiany granic w Europie. Więc “Krym nasz!” – to przede wszystkim technologia, która uprościła zadanie. Czas trwania operacji sugeruje także, że przyczyna nie leży na płaszczyźnie manipulacji masowej świadomości. Nie ma nic wspólnego z tym także i podpisanie ugody stowarzyszeniowej między Unią i Ukrainą, zgodnie z niedawnymi wypowiedziami byłego ministra MSZ i obecnego Marszałka Sejmu – Radosława Sikorskiego, który myli przyczynę i wymówki.
Powodem tego są rzeczy dalekie od gospodarki. Chociaż nie jest to podane w liście amerykańskich kongresmenów do Obamy, zaniepokojonymi planami Moskwy wprowadzenia na Krym średniej taktycznej broni jądrowej – bombowców strategicznych Tu-22M3 i operacyjno-taktycznych kompleksów rakietowych “Iskander-M”. Głównym zamysłem jest to, aby Krym stał się jedną z kluczowych placówek obrony RF.I co najmniej dublerem dla Kaliningradu. A jak najbardziej – jego wymiany. Przypuszczam, że możliwość tego gambitu była czynnikiem kluczowym w tej lutowej awanturze.
Zacznę od krótkiej historycznej wycieczki. W słowach Putina mówiącego, że upadek Związku Radzieckiego jest największą geopolityczną katastrofą XX wieku, jest ( patrząc z Moskwy) rozrachunek racjonalny: Rosja nagle straciła prawie wszystkie strefy buforowe w Europie, które zwiększała w ciągu całego swojego istnienia. Miedzy tym, po czasie inwazji mongoło – tatarów, zagrożenie interesów i samego istnienia państwa zaczęła przychodzić z Zachodu. Poczynając od Kozaków Sahajdacznego podczas wojny Księstwa Moskiewskiego z Rzeczpospolitą w 1609-1618 r. do 2. Dywizji Pancernej Wehrmachtu w czasie II wojny światowej.
Potencjału – zarówno wojskowego jak i gospodarczego – w celu przywrócenia tych obszarów, brakowało do samego 2013 roku: wystarczyło go na kupno lojalności postsowieckich, częściowo wschodnio-europejskich systemów i/lub elit, na szantaż, i – najwięcej – na małą, lokalną wojnę. Co w kategoriach geostrategicznych nie można uznać za wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa. Oczywiście, pozostaje więcej tarcza nuklearna, ale możliwość jej stosowania z utratą tych samych stref buforowych oraz w wyniku podpisania szeregu umów dotyczących rozbrojenia, znacznie spadła. Jeśli proste i krótkie – wszystko zależy od czasu zbliżania bombowca z celem, NATO pozostaje więcej czasu na odpowiedzi na wyzwania z Rosji niż odwrotnie. A rozmieszczenie amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej, zapewnia większą równowagę sił.
Nie mogę ocenić, jak rozwijałyby się wydarzenia, jeśli Rosja po Jelcynie wstąpiła na demokratyczną drogę rozwoju, ale taki plan, w Moskwie wyraźnie był ( i nadal jest) postrzegany jako zagrożenie.
Reakcją na niego – całkowicie w duchu sowieckim – było moratorium z 13 lipca 2007 do Traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie. Warto zauważyć, że na miesiąc do traktatu o Siłach Zbrojnych Federacji Rosyjskiej został oficjalnie przyjęty nowoczesny, precyzyjny kompleks operacyjno-taktycznych rakiet „Iskander”. Groźby rozmieszczenia tej broni w Obwodzie Kaliningradzkim, które – bez konkretów – słyszane były wcześniej, stanowiły odpowiedź na prawie każdy nieprzyjazny, z perspektywy Moskwy, krok sąsiadów (zwłaszcza w Polski), i Zachodu w całości. Zagrożenie, trzeba odnotować, jest poważne, rakieta „Iskander” leci prawie siedem razy szybciej niż dźwięk i wyposażona jest w narzędzia przenikania zasłony przeciwlotniczej, która odbiega od celu o zaledwie 10 m, z zakresem do 500 km – jest dobrym instrumentem szantażu. Dlatego nie dziwi, że Polska wkrótce rozpoczęła ambitny program modernizacji armii, podkreślając rozwój obrony antyrakietowej i powietrznej: w tym przypadku także grał “czas podlecenia”. A wojna na Ukrainie tym bardziej zmusiła NATO do zaangażowania się we wzmacnianie granic krajów bałtyckich.
Sztuka polega na tym, że Obwód Kaliningradzki, Rosja nieuchronnie utraci w każdym wypadku. Kilkanaście lat temu miałem okazję napisać o ruchu na rzecz przywrócenia Kaliningradu historycznej nazwy – wtedy ruch liczył do pięćdziesięciu „świrów” – przedstawicieli bohemy i studentów koncentrujących się na kontynuowaniu edukacji na europejskich uniwersytetach. Na tle sankcji z powodu agresji wobec Ukrainy, wręcz niezadowolenie widać już wyraźne przyspieszenie i dryf tej europejskiej enklawy. Można wspomnieć o umowie Poczdamskiej, za którą termin dzierżawy obwodu kaliningradzkiego w państwa Niemiec został zakończony w 1996 roku, i
czynnik czysto strategiczny: nie zbyt lojalne wobec narodu rosyjskiego społeczeństwo i jest regionem całkowicie otoczony przez siły NATO, nie jest prawdopodobne, że będzie utrzymywać długą obronę. Więc „obliszenie (wynajem?) Kaliningradu w ten czy inny sposób – to kwestia czasu. Może to być bezcelowe, ale wielkie gwiazdy rosyjskiego sztabu generalnego nigdy nie przestawały myśleć tylko tą kategorią.
Zainteresowanie Krymem jest właściwą odpowiedzią na to wyzwanie. Oprócz (i w tym przypadku na zmianę), za nielojalny w perspektywie obwód kaliningradzki, Rosja dostaje wierny Krym. I dla utrzymania w nim władzy u nich wystarcza sił. Obszarem, które przygotowane jest do ciągłej roli bazy wojskowej, nie trzeba turystyki lub dużej liczby cywilów. A ponad to -,niewiarygodne, co wyjaśnia, w szczególności prześladowania Tatarów krymskich. Ponadto, jaki jest sens w rozwoju infrastruktury cywilnej i potencjalnego przemysłu kiedy ten region ma zostać podstawowym celem NATO?
Zasada ta działała na Krymie Radzieckim, w Kaliningradzie (zresztą nic się nie zmieniło), to będzie działać na Krymie aneksowanym.
Teraz więcej o planach Kremla na umieszczenie broni. Oczywiste, że oba te rodzaje broni są przede wszystkim instrumentem szantażu, ale nie obrony.
W związku z tym, „Iskander-M” teraz może zagrozić całemu południu Ukrainy, w tym Mariupolu, Kremenczugu i prawie całej kaskadzie zbiorników na Dnieprze.
W obszarze jego zasięgu znajduje się i Kiszyniow. Również – bułgarska Warna – nie tylko resort i port, ale również miejsce dyslokacji Głównego Sztabu Marynarki Wojennej.
Na terytorium Rumunii jest głównie Konstanca, gdzie jest baza amerykańskich okrętów systemu obrony przeciwrakietowej i regularnie odwiedzania krążowników nośnych rakiety kierowane (pamiętacie przesadzony skandal z Moskwą w sprawie środków w Odessie i udział we wspólnych ćwiczeniach z Ukraina „Monterey” i „Mobile Bay”? ). Tak więc teraz, na ataki na te cele będą mniej niż 10 minut.
Jeśli rzeczywiście kompleks wyposażony jest w rakiety R-500, co nie bez powodu wzbudza obawy amerykańskich kongresmenów, to będzie nie tylko naruszenie traktatu o zakazie broni średniego i krótkiego zasięgu (INF) – już sam rozwój jest naruszeniem. To będzie nowy czynnik całego systemu stosunków międzynarodowych. Co to jest P-500 na Krymie? To jest krąg o promieniu 2600 km docelowego.
W promieniu rażenia znajduje się całe wybrzeże wzdłuż Zatoki Botnickiej, a więc prawie wszystkich – z wyjątkiem regionów polarnych – Finlandia (z Helsinkami) i Szwecja (z Goteborgiem i Sztokholmem). Oczywiście, terytorium trzech państw bałtyckich i Polski również jest w całkowitym w zasięgu.
Na Morzu Północnym mogą znaleźć się pod ostrzałem prawie cala Norwegia z Oslo i Trondheim, Niemcy i kraje Beneluksu. Zasięg P-500 może obejmować niewielką część Wielkiej Brytanii, ale to chyba nie jest dobra nowina dla jej rządu, bo dosięga, co najmniej, do przedmieści Londynu.
Atlantyckie wybrzeże Francji krymskie „Iskandery” nie zagrażają, ale w ich zasięgu będzie cały obszar od północy – Paryż do Tuluzy na południu, a także port Morza Śródziemnego i bazy marynarki wojennej w Marsylii.
Hiszpania pozostaje poza zagrożeniem – za wyjątkiem Barcelony i Majorki.
Pozostałe terytoria europejskie na Morzu Śródziemnym pokrywają się bez problemów – w tym Korsyka, Sardynia, Sycylia, Malta, Kreta i Cypr.
Co widzimy w Afryce? Na północny wschód od Algierii, w tym połowa Tunezji włącznie ze stolicą, całe wybrzeże Libii, w tym Trypolis i Benghazi, cały Egipt.
Na Bliskim Wschodzie – połowa Morza Czerwonego, w Arabii Saudyjskiej – dzielnica Dzedy, połowa Zatoki Perskiej (kilka kilometrów od wybrzeża Omanu), większość Iranu, prawie cały Turkmenistan, Uzbekistan i zachodnia połowa Kazachstanu.
Oczywiście, szanse trafić w cel na obwodzie tego koła można szacować na 50/50. Zobaczmy, co to oznacza w praktyce. Fakt, że we wszystkie strategicznie ważne obiekty w Europie Północnej w szczególności stolice i skrzyżowania logistycznie (głównie porty morskie); cała Europa Środkowa i Zachodnia i większa część Europy Południowej, są w zasięgu rakiety.
Narażone są wszystkie NATOwskie bazy morskie od Morza Śródziemnego do Bałtyckiego – także i na wyspach, które tradycyjnie służą jako węzły i tzw. „lotniska podskoku”.
Do liczby potencjalnych celów trafi region Morza Kaspijskiego aż do irańskich miast – Teheran i Isfahana, świątynia islamu Medina, Kanał Sueski, Bosfor i Dardanele, a także drogi tranzytu energii do Europy – zarówno w Afryce jaki i na Bliskim Wschodzie. Dodaje się możliwość zadania uderzeń na obiekty „państwa islamskiego” w Syrii i Iraku – choć obecnie trudno jest rozważyć jako pilne.
Teraz kilka słów o Tu-22M3. Pierwszą rzeczą, którą należy zauważyć -z charakterystyki bojowej: bojowy promień z ładunkiem 12000 kg przy prędkości poddźwiękowej i mieszanym profilem lotu 2410 km. Dostosowane do przejścia w naddźwiękowy prędkość do przełamania systemu obrony powietrznej i przeciwrakietowej zakres uruchamiania będzie miał ten sam – 2600 km. Te bombowce stacjonowały kiedyś w Gvardijskomy pod Sewastopolem
prawdopodobnie, będą przywrócone w te miejsce – tylko trzeba będzie wznowić infrastrukturę (a propos o tym rozpoczęto mówić na rosyjskich forach jeszcze w marcu).
Ich standardowa broń – rakieta przeciw okrętowa X-22, przeznaczona do polowania na lotniskowce.
Przypominam, że właśnie samoloty z lotniskowców i mogą działać na cele rosyjskie w regionie Morza Czarnego z basenu Morza Śródziemnego i Morza Egejskiego.
Druga rakieta – X-15 jest przeznaczona do zwalczania celów naziemnych. Obie jest mogą być wyposażone w głowice jądrowe, jak i P-500.
Szanse „tuszce” na złamanie NATOwskiej obrony przeciwlotniczej i teraz pozostają dość dobre, ale po modernizacji do standardów Tu-22M3M wzrosną.
Jestem pewien, że na to w Rosji znajdą się fundusze, mimo wszelkich sankcji. Reżim Putina staje się coraz bardziej podobnym do północnokoreańskiego, Pjongjang ma środki na broń, mimo chronicznego głodu wśród ludności.
Czy takie zagrożenie zmusi Europę do podjęcia stanowczych działań, czy też, jak w przeddzień Drugiej Wojny Światowej zdominują ją “gołębie”?
Zrudlo: espreso.tv
One Response to “Wojna, którą obecnie prowadzi Rosja na Ukrainie, to Druga Wojna Krymska”
2014-10-30
Comment la Crimée va servir à Poutine à terroriser toute l'Europe, l'Afrique du Nord et le Proche-Orient. - BurkoNews.info (Français)[…] Polski : WOJNA, KTÓRĄ OBECNIE PROWADZI ROSJA NA UKRAINIE, TO DRUGA WOJNA KRYMSKA […]