Poranek rozpoczął się od prawie sensacyjnej informacji: ładunki do Syrii wozi były ukraiński okręt: „Rosja dostarcza broń do Syrii za pomocą statku, kupionego od Ukrainy w 2015 r.”.
Jak się okazało, Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI) wspomniał w jednym ze swoich raportów, że w dostawach ładunków do Syrii wykorzystano były ukraiński statek „Iwan Agafonow”.
Doświadczony czytelnik od razu wyczuł „#ZDRADĘ”. Jak można było w takim momencie sprzedać okręt wrogowi, by pomagać w zabijaniu cywili w Syrii. Jednak spróbujmy zrozumieć, o co chodzi.
Zacznijmy od tego, że nie jest to już żadna nowość. Jeszcze w grudniu w publikacji Wojna w Syrii: szlak operacji lądowej Rosji jest wytyczony na morzu. Infografika wolontariusze InformNapalmu pisali, że ten statek jest wykorzystywany w przewożeniu ładunków do Syrii i wspomnieli o jego historii:
„Drobnicowiec ‘Gieorgij Agafonow’, rzekomo sprzedany przez Ukraińską Żeglugę Dunajską do Turcji na rozbiórkę, zaczął pływać pod mongolską banderą, lecz został szybko kupiony przez Rosję dla Floty Czarnomorskiej. Koszty pozyskania jednostki – 0,8-1,5 mln dolarów”.
Ten sam statek trafił do infografiki w publikacji, jako były statek cywilny.
Niewiadomo czemu szwedzcy koledzy uznali, że statek był sprzedany mongolskiej żegludze, jednak chodziło tylko o port macierzysty statku. Lądowa Mongolia, dzięki korzystnym warunkom finansowym, ma w swojej flocie setki okrętów z wielu krajów świata – pływać pod mongolską banderą po prostu się opłaca.
Ukraińska Żegluga Dunajska sprzedała ten statek jeszcze w końcu 2014 r. tureckiej spółce 2 E DENIZCILIK SAN. VE TIC.A.S. za około 300 tys. euro. Wkrótce okręt był odholowany do Turcji w celu późniejszej rozbiórki na metal. Po czym właściciele sprzedali go Rosjanom.
Oto jak komentuje tę transakcję dyrektor Ukraińskiej Żeglugi Dunajskiej w wywiadzie dla odeskiej „Dumskiej” gazety:
„Po pierwsze, w momencie sprzedaży „Agafonow” nie był na chodzie, z pewnością musieli sporo wydać na remont silnika. Jest to nie mniej niż 500 tys. dolarów. Lecz głównym problemem jest stan ogólny statku, który jest tragiczny – wiele detali po prostu zgniło i nie nadaje się do remontu. Obawiam się, że ta „Kazań” może nie dopłynąć do Syrii – zatonie wraz z czołgami, rakietami czy tym co tam oni przewożą”.
Inna sprawa, że powstaje pytanie, kto stoi za turecką firmą? Za jaką cenę rosyjscy żołnierze kupowali statki od „tureckiej” firmy? Ile to kosztowało rosyjski budżet? Oto temat dla rosyjskich dziennikarzy!
PS: Pozdrowienia dla ukraińskich kolegów, którzy najpierw przeoczyli artykuł w „Dumskiej”, później nie zauważyli szczegółowego badania dostaw ładunków wojskowych Rosji do Syrii, przygotowanego przez InformNapalm. I dopiero, kiedy Szwedzi napisali swój raport, ukraińscy dziennikarze ocknęli się – to się nazywa „Sztokholmski syndrom ukraińskiej #ZDRADY”.
Autor publikacji: wolontariusz, śledczy OSINT międzynarodowego zespołu InformNapalm Anton Pavlushko
Tłumaczenie: Iaroslava Kravchenko