W przeddzień manewrów „Zachód-2017” przed wojskowym kierownictwem Federacji Rosyjskiej stanął dylemat: jak jednocześnie „zastraszyć” NATO wyolbrzymioną potęgą rosyjskiej armii, a jednocześnie ograniczyć się do 13 tys. żołnierzy stanowiących górną barierę określoną w tzw. „Dokumencie Wiedeńskim” – jak przygotować grunt umożliwiający agresję oraz zachować wrażenie „wyolbrzymianego zagrożenia”. Przepis na tego rodzaju rozterki już dawno opracowano i wykorzystano w praktyce. Więcej informacji w materiale.
Od 15 sierpnia na obszar Białorusi zaczęły przybywać pododdziały logistyczne oraz pododdziały wsparcia technicznego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Jak informuje służba prasowa Ministerstwa Obrony Białorusi, rosyjskie jednostki, które przybywały na teren Białorusi w dniach 21 – 25 sierpnia, mają za zadanie przećwiczyć wraz z białoruskimi kolegami „kwestie technicznego zabezpieczenia wskazanych obiektów, dróg, nadania wsparcia ewakuacyjnego, zapewnienie możliwości wyremontowania niesprawnego sprzętu i uzbrojenia, budowy rurociągów, a także infrastruktury umożliwiającej masowe tankowanie sprzętu wojskowego”.
Wyżej wymienione ćwiczenia odbędą się w ramach wspólnych strategicznych manewrów SZ Rosji i Białorusi „Zachód-2017”. Należy w tym miejscu podkreślić jednak, że przygotowywania do największych w tym roku manewrów odbywających się tuż przy granicy NATO i Ukrainy ukazuje w nieco innym świetle komunikat opublikowany przez służbę prasową białoruskiego ministerstwa obrony narodowej z dnia 21 lipca. Stwierdzono w nim, że pododdziały wsparcia technicznego i logistycznego należące do Zachodniego Okręgu Wojskowego SZ FR przybywają na obszar Białorusi już „od 23 lipca”.
Tak wiec rosyjskie oddziały mające zapewnić wsparcie techniczne manewrom dyslokują się na Białorusi od 23 lipca czy od 15 sierpnia? Analiza informacji dot. przygotowań do manewrów opublikowanych w komunikatach i w innych ogólnodostępnych źródłach pozwalają nam obalić dwie główne tezy rosyjskiej propagandy dot. manewrów „Zachód-2017”.
Teza pierwsza: Manewry „Zachód-2017” nie zagrażają bezpieczeństwu i stabilności w regionie poprzez niewielką liczebność sił biorących w nich udział.
17 lipca rosyjska Państwowa Agencja Informacyjna „TASS” opublikowała wywiad z ministrem obrony Białorusi – Andriejem Rawkowem. Warto podkreślić, że wywiad ten można uznawać za jedno z niewielu źródeł dokładnej (na tyle na ile pozwala A. Rawkowowi piastowane stanowisko) informacji o manewrach „Zachód-2017”. Rosyjscy generałowie nie ujawnili przed dziennikarzami nawet jednej czwartej informacji którymi podzielił się białoruski minister.
Zgodnie ze słowami A. Rawkowa – „praktyczne działania organów kierownictwa wojskowego oraz armii odbędą się na sześciu białoruskich poligonach: Lepelskim, Borysowskim, Loswido, Osypowickim, poligonach Sił Lotniczych oraz wojsk przeciwlotniczych – Rużańskim i Domanowskim, oraz na wydzielonym obszarze w pobliżu miejscowości Dretuń”. Łącznie w siedmiu miejscach. Wyznaczone zadania w ramach ćwiczeń wykonywać będzie mniej więcej 10 200 żołnierzy. 7200 z nich zapewnią SZ Białorusi, a 3000 z nich dostarczą SZ FR. Wcześniej, 20 marca 2017 roku, agencja „Sputnik Białoruś” przytoczyła słowa A. Rawkowa, w których nazwał on rosyjskie pododdziały mające przybyć na Białoruś. Wymienił pododdziały wchodzące w skład 1. Gwardyjskiej Armii Pancernej Zachodniego Okręgu Wojskowego FR, która została przeformowana wiosną 2014.
Pomarańczowe znaczniki – istniejące rosyjskie obiekty wojskowe (Stacja Radiolokacyjna „Wołga” i 45. Punkt łączności Marynarki Wojennej Rosji).
Bordowe znaczniki – białoruskie lotniska wojskowe, które Rosja uważa za potencjalnie zdatne do wykorzystania przez własne lotnictwo.
Zielone znaczniki – białoruskie poligony wskazane jako miejsca przeprowadzenia manewrów „Zachód-2017”.
Warto zaznaczyć, że A. Rawkow zawsze publicznie podkreślał, że wspólne siły biorące udział w manewrach nie przewyższą 13 000 osób. Liczba ta nie jest przypadkowa. W „Dokumencie wiedeńskim z 2011 r. o środkach budowy zaufania i bezpieczeństwa”, którego muszą przestrzegać wszystkie państwa należące do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), dokładnie stwierdzono: na manewry zrzeszające powyżej 13 000 żołnierzy obowiązkowo należy zapraszać obserwatorów z innych państw OBWE.
Właśnie z powyższego powodu obserwujemy dziś świadome akcentowanie liczb, które dotyczą ilości biorących udział w manewrach żołnierzy. Ponadto w przeciągu ostatniego miesiąca, w przestrzeni informacyjnej pojawiają się celowo umieszczane komunikaty mające wskazywać na to że w Rosji w tym samym czasie będą miały miejsce zupełnie inne manewry – łączy je jedynie taka sama nazwa. Chociaż nawet sam białoruski minister, A. Rawkow oświadcza, że liczebność żołnierzy nie sięgnie 13 tys. (nie ma większego znaczenia czy robi to świadomie, czy nie), stwierdza również, że nie dzieli on manewrów „Zachód-2017” na osobne ćwiczenia odbywające się na Półwyspie Kolskim, na morzu Bałtyckim, w zachodnich obwodach Rosji czy na Białorusi. Minister wyraża się natomiast o geograficznym aspekcie manewrów, jako o jednym obszarze. To wywołuje natomiast głosy wśród polityków i ekspertów z krajów NATO, wskazujących na to, że z ogłoszonej maksymalnej liczby uczestników (13 tys.), liczba ta może wzrosnąć do 100 tys.
Powyższe obawy nie są bezpodstawne. 11 sierpnia 2017r. rosyjska „Niezależna Gazeta” przytoczyła słowa dowódcy rosyjskich Powietrzno-Desantowych Sił, Andrieja Sierdiukowa, który wypowiedział się na temat planów załączenia do manewrów „Zachód-2017” trzech podległych mu dywizji. Ugrupowania te miałyby jednak odbyć ćwiczenia nie na terenie Białorusi lecz w obwodzie pskowskim. Warto w tym miejscu podkreślić że to wyłącznie jeden z wielu obwodów Zachodniego Okręgu Wojskowego. Na portalu Ministerstwa Obrony Rosji jest również informacja o przygotowaniu do udziału w manewrach pododdziałów, które dyslokowane są w obwodach: kaliningradzkim, leningradzkim, pskowskim, moskiewskim, briańskim oraz woroneskim. Oprócz sił Zachodniego Okręgu Wojskowego do manewrów będą również przyłączone siły Floty Bałtyckiej oraz Floty Północnej.
W tym miejscu warto powrócić do „Dokumentu Wiedeńskiego”, który zabrania państwom członkowskim (OBWE) przeprowadzania więcej niż jednych ćwiczeń wojskowych zrzeszających ponad 40 000 osób w przeciągu trzech lat kalendarzowych. Rosja, licząc od 2013 roku corocznie przeprowadza Manewry Strategiczne, przerzucając wojska o liczebności przewyższającej 40 000. Tego rodzaju praktyka została sformowana jeszcze podczas manewrów „Zachód-2013” i była dopracowywana wiosną 2014 roku na ukraińskiej granicy. Sekretem tego działania są dwa składniki. Po pierwsze, przed każdymi corocznymi manewrami Ministerstwo Obrony rozpoczyna niespodziewaną, ogólną kontrolę gotowości bojowej któregoś z Okręgów Wojskowych. „Pod broń” powołują każdego żołnierza, lecz na papierze liczebność składu osobowego biorącego udział w ogłoszonych światu manewrach pozostaje niezmiennie na poziomie 13 tys. żołnierzy. Po drugie, w trakcie prowadzenia wyżej wspomnianego działania formuje się przekaz medialny, zgodnie z którym w Rosji odbywa się kilka niezależnych od siebie manewrów. Pamiętacie „Niespodziewaną kontrolę gotowości bojowej wojsk Zachodniego i Centralnego Okręgu Wojskowego”, która miała miejsce 26 lutego 2014 roku? Ogłoszono ją dokładnie o godzinie 14.00 czasu moskiewskiego. Dokładnie tego dnia w Symferopolu mieszkańcy Krymu zablokowali budynek Krymskiego Parlamentu dzięki czemu nie dopuszczono do przyjęcia uchwały dot. „referendum” mającego decydować o wyjściu Autonomii ze składu Ukrainy. W nocy tego samego dnia na Krymie pojawiły się „zielone ludziki”. Następnie 24 kwietnia 2014 roku, Rosja „rozpoczęła” (a tak naprawdę kontynuowała) koncentrację sił zbrojnych w regionach graniczących z Ukrainą. Oficjalnie nazwano to „manewrami batalionowych grup taktycznych, oddziałów Południowego i Zachodniego Okręgu Wojskowego”. Manewry te ogłoszono jednakże z powodu rozpoczęcia wojny na Donbasie, a nie, jak mogłoby się wydawać, z powodu chęci sprawdzenia gotowości bojowej tych oddziałów. W wyniku tych „przygotowań” na początku maja 2014 roku od Briańska do Rostowa nad Donem, wzdłuż granicy z Ukrainą skoncentrowano 40 tys. żołnierzy, przy czym formalnie przestrzega się „Dokumentu Wiedeńskiego”.
Teza druga: „Zachód 2017” nie zagraża bezpieczeństwu i stabilności w regionie, gdyż manewry mają „defensywny” charakter.
Tak białoruscy jak i rosyjscy generałowie zgodnie stwierdzają, że manewry „Zachód-2017” mają wyłącznie defensywny charakter i służą wyłącznie budowie pokoju i wzmocnieniu bezpieczeństwa.
Zachodnie źródła stwierdzają coś przeciwnego. Podkreślają one, że w ramach opisywanych powyżej manewrów, w obwodzie kaliningradzkim mogą zostać przećwiczone etapy przygotowania rakietowych kompleksów „Iskander” do wystrzału rakiet z ładunkiem jądrowym. Tego rodzaju przygotowania w żadnym stopniu nie sprzyjają wzmocnieniu bezpieczeństwa w regionie.
Jeżeli nawet odrzucimy niepotwierdzoną informację, nadal sporą ilość wiadomości dostarczają oficjalne źródła. Ponownie zacytujemy dowódcę Wojsk Powietrzno-Desantowych Rosji Andrieja Sierdiukowa, który wyraził się na temat zadań postawionych przed składem osobowym wojsk dyslokowanych w obwodzie pskowskim: „…w warunkach realnej wojny desant ma realizować zadania koncentrujące się na zajęciu się wojskami wroga z powietrza. Powinni oni prowadzić walkę i operacje w ramach działań autonomicznych – w oderwaniu od sił podstawowych”. I bez tego cytatu jasnym jest że specyfika zadań sił powietrzno-desantowych nie ma wiele wspólnego z działaniami obronnymi.
W obwodzie leningradzkim oddziały inżynieryjne Zachodniego Okręgu Wojskowego już pod koniec czerwca rozpoczęły przygotowania infrastruktury obronnej oraz logistycznej na poligonach w ramach manewrów „Zachód-2017”. „Podczas ćwiczenia działań taktycznych żołnierze mają praktykować rozminowywanie pól minowych oraz przygotowywanie korytarzy umożliwiających pokonywanie ich przez piechotę i sprzęt zmechanizowany”– komunikat służby prasowej okręgu wojskowego.
Od wiosny 2017 roku do manewrów przygotowuje się 20 Gwardyjska Armia Czerwonego Sztandaru, która na początku konfliktu na Donbasie została dyslokowana z Niżnego Nowogrodu do Woroneża. Ugrupowanie to oficjalnie nazywane jest „największym związkiem taktycznym SZ FR”.
Należy w tym miejscu podkreślić, że począwszy od 2014 roku, w Zachodnim i Południowym Obwodzie Wojskowym Rosji formuje się potężną, skierowaną na zachód grupę uderzeniową składającą się z trzech armii. Ugrupowania te cały czas „obrastają” w nowe pododdziały dyslokowane w pobliżu rosyjsko-białoruskiej i rosyjsko-ukraińskiej granicy. Na południowy zachód od Moskwy stacjonuje 1. Gwardyjska Armia Pancerna. W smoleńskim, briańskim, biełgorodskim oraz woroneskim obwodzie stacjonuje 20, Gwardyjska Armia. W obwodzie rostowskim sformowana natomiast została 8. Gwardyjska Armia (orderu Lenina).
Bordowe znaczniki – miejsce dyslokacji nowych dywizji Sił Zbrojnych FR.
Warto w tym miejscu wspomnieć o cynicznym komunikacie Aleksandra Surikowa, Ambasadora Rosji w Białorusi. Powiedział on, że zwiększanie obecności rosyjskich wojsk na swoich zachodnich granicach to „działanie prewencyjne będące reakcją na radykalizacje ukraińskiego społeczeństwa”. Oznacza to że Ambasador tłumaczy ściąganie nowych dywizji koniecznością „obrony rosyjskich granic” przed atakiem ze strony Ukrainy.
Podkreślmy, że w historii Sił Zbrojnych Rosji w przeciągu ostatnich lat przynajmniej dwa razy manewry zostały wykorzystane do zupełnie innego celu niż „budowa pokoju i bezpieczeństwa”. Przeciwnie, miały one charakter ataku na sąsiednie państwa. Manewry „Kaukaz-2008” stały się powodem dla przemieszczenia znacznych sił. Od razu po nich Moskwa przeprowadziła atak na Gruzję. Konstrukcja sił operacyjnych zastosowana na manewrach „Zachód-2013” całkowicie zbiegła się natomiast z konstrukcją sił zastosowaną w 2014 roku wzdłuż granicy ukraińsko-rosyjskiej. Poniżej znajdują się zdjęcia opublikowane wcześniej przez Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, które ilustrują zastosowanie wniosków uzyskanych z manewrów „Zachód-2013”.
Gra z terminologią czy płonące terminy?
Pozostaje nam jeszcze zastanowić się nad ciągiem przyczynowo skutkowym niedawnego nawału publikacji poświęconych tematowi manewrów „Zachód-2017”. Wiadomo, że przyszłe manewry stały się „top news-em” od 10-ego sierpnia b. r., po tym jak W. Putin przekazał do ratyfikacji protokół zawierający zmiany do Ugody Między FR a Białorusią dot. ochrony zewnętrznej granicy państw sojuszników w przestrzeni powietrznej oraz stworzenia Ujednoliconego Systemu Obrony Przeciwlotniczej.
Jak już informowaliśmy Państwa, zmiany te zaakceptowano już w listopadzie 2016 roku. Mają one charakter techniczny – we wspomnianej powyżej umowie zmieniono szereg terminów zgodnie ze zmianami w doktrynach wojennych obu państw (Białoruś nową doktrynę zatwierdziła w lipcu 2016 roku. Rosja natomiast w grudniu 2014 r.)
Kolosalne znaczenie w tej sprawie ma data podania przez W. Putina dokumentu do ratyfikacji. Zgodnie z białoruskim prawodawstwem, Protokół musi zostać oficjalnie zatwierdzony przez prezydenta republiki. A. Łukaszenko zatwierdził dokument już 10 marca 2017 roku. Zgodnie z rosyjskim prawodawstwem oprócz podpisu prezydenta niezbędna jest jeszcze ratyfikacja dokumentu przez rosyjski parlament. Duma rosyjska powraca z wakacji dopiero 11 września. Czy aby na pewno znajdzie się odpowiednia liczba deputowanych, chcących zagłosować za przyjęciem dokumentu? Pytanie to jest całkowicie retoryczne. Jesteśmy przekonani, że na „tak” parlament zagłosuje już na pierwszym powakacyjnym głosowaniu. Mówiąc wprost, od listopada do lipca W. Putin nie podjął się wprowadzania zmian do Umowy. Nie czekał również do oficjalnego terminu – 10 września. Obawiał się że dokument może utknąć w parlamencie, przez co manewry „Zachód-2017” (mające rozpocząć się 14-ego września) odbędą się w ramach starej, nie poprawionej Umowy? Przypuszczamy, że odpowiedź na to pytanie nie wiąże się z problemem biurokracji, lecz z koniecznością utrzymania w napięciu państw, które na początku dwutysięcznych lat Rosja określiła jako „wrogie”.
Rosja z łatwością wciągnęła A. Łukaszenkę w wojnę hybrydową (temat ten wymaga jednak osobnego materiału). Kreml dokonał tego już w 2013 roku, kiedy to na białoruskich lotniskach wojskowych dyżury bojowe zaczęło pełnić rosyjskie lotnictwo. Dzisiejsza Białoruś stała się dziś dla Rosji wyłącznie „obiektem działań”. Możliwym jest, że A. Łukaszenka nie rozumie, że po tego rodzaju prowokacji nadejdą kolejne. W Moskwie nie zapomniano o projekcie międzypaństwowej Umowy poświęconej tematowi rosyjskich baz lotniczych na obszarze Białorusi. Podobnie Kreml nie zapomniał o planie rozmieszczenia na Białorusi kompleksów „Iskander”, chociaż póki co na ten temat wypowiadają się jedynie emerytowani generałowie.
Należy pamiętać, że wojna hybrydowa, której metody Kreml szlifuje od 2008 roku nie zawsze objawiają się „krokiem defiladowym” na alejach europejskich stolic. Dla jej prowadzenia łatwiejszym wydaje się być wykorzystywanie Białorusi jako czynnika wpływu służącego do notorycznego zaostrzania sytuacji na granicach Unii Europejskiej i Ukrainy.
Materiał przygotował Andrei Santarovich specjalnie dla strony InformNapalm.
Tłumaczenie na polski: Michał Marek
Przy wykorzystaniu informacji prosimy o obowiązkowe umieszczenie linku do źródła.
(Creative Commons – Attribution 4.0 International – CC BY 4.0)
Zachęcamy do dzielenia się materiałem ze znajomymi oraz do polubienia profili InformNapalmu na Facebooku/Twitterze/Telegramie